Armenia po raz drugi
Mój drugi wyjazd do Armenii. Pojechałem samemu, co okazało się strzałem w
dziesiątkę. Już pierwszego dnia w hostelu w Erywaniu poznałem fantastycznych
kompanów podróży. Jeśli chodzi o ilość przygód, to chyba najbardziej owocny
wyjazd. Po raz kolejny okazało się, że wyjazd bez wcześniej ustalonego planu,
to najlepsze rozwiązanie. Przez kilka dni, razem z poznanymi nowymi znajomi
jeździliśmy autostopem po kraju. Przypadkowi kierowcy zapraszali nas do swoich
domów, pokazywali ciekawe miejsca.
Pobyt w Armenii przypadł na czas odgrzania, tlącego się konfliktu o Górski
Karabach. Trzymana w domach broń nikogo nie dziwi. Armenia i Azerbejdżan od
lat spierają się Karabach. Po wojnie z początku lat dziwęćdziesiątych, region
znajduje się poza kontrolą Azejbejdżanu. W zasadzie co roku dochodzi do
większych, lub mniejszych potyczek. W lecie 2014 roku, po obu stronach zginęło
około dwudziestu żołnierzy.
Świątynia w Garni. Klasyczny budynek z początku naszej ery, powstał kiedy
Zakaukazie było w strefie wpływów Cesarstwa Rzymskiego.
Bliskie kontakty z Rzymem sprawiły, że Armenia to pierwszy kraj, który
oficjalnie przyjął chrześcijaństwo. Zgodnie z tradycją, pierwsze wspólnoty
zostały założone przez apostołów Bartłomieja i Tadeusza.
Zespół klasztorny Geghard z IV wieku.
Przepięknie położony klasztor Noravank i kolekcja chaczkarów - tradycyjnych
kamiennych krzyży, kapliczek.
Łada żiguli to królowa szos. To ile osób zmieści się do starego samochodu,
zależy tylko od fantazji kierowcy.
Górski Karabach, oficjalnie jest częścią Azejbejdżanu. Nieoficjalnie jest
parapaństwem zamieszkanym przez Ormian i wspieranym przez Armenię. Działa tam
szkolnictwo, mają swoje ministerstwa. Aby poruszać się po "republice"
potrzebne jest specjalne pozwolenie, które otrzymuje się w tamtejszym
ministerstwie spraw zagranicznych.
Krwawa wojna z lat dziewięćdziesiątych sprawiła, że Azerowie musieli opuścić
swoje domy. Karabach z wieloetnicznego regionu, stał się czysto ormiańskim
terenem. Przed wojną Szuszi było zamieszkane w większości przez Azerów.
Dzisiaj jest miastem widmo.
Po Karabachu obwoził mnie Aszot. U niego tez spałem. Niestet walki, jakie
trwały między Ormianami i Azerami sprawiły, że nawet on bał się podjechać
bliżej linii frontu.
więcej zdjęć
Komentarze
Prześlij komentarz